poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 3

 „Nie ma dla człowieka bardziej obcego miejsca niż te,
z którego odszedł, a przyszło mu doń powrócić.”

[Lily]
Drzwi otwierają się, a w nich widzę średniego wzrostu kobietę o ciemnych, długich włosach i oczach, tak podobnych do moich. Widzę zdezorientowanie na jej twarzy. Najpierw jej wzrok pada na mnie, następnie na Stefana i znowu na mnie. Serce wali mi jak młotem, wiem, że powinnam coś powiedzieć ale co? „Cześć siostrzyczko”, „Tak bardzo tęskniłam”… każda z opcji wydaje mi się najgorszą z możliwych. Mimo wszystko cieszę się, że to ona decyduje się pierwsza zabrać głos.
-Lily? Stefan? – jej wzrok wędruje od mojej twarzy do jego. Czuję się jak sparaliżowana i daję radę jedynie pokiwać twierdząco głową, spuszczając wzrok i przyglądając się własnemu obuwiu – Wejdźcie… - mówi Katherine i odsuwa się aby umożliwić nam wejście.
- Lepiej będzie jak sobie pójdę, musicie same porozmawiać. Odezwę się – mówi do mnie i z pewnością dostrzega w moich oczach przerażenie gdyż uśmiecha się i pocieszająco ściska moją dłoń, po czym odwraca się do mojej siostry – Kath, numer domowy wciąż ten sam?
- Tak – otrzymuje odpowiedź po czym odchodzi w stronę samochodu zostawiając mnie samą. Nie mam pojęcia co zrobić, spoglądam więc na siostrę, która nadal zszokowana gestem zaprasza mnie do środka. Przerażona, decyduję się wejść i mijam starszą siostrę. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś znajdę się w tym domu. Odruchowo kieruję się do salonu i staję nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zmieniło się niewiele, dostrzegam jedynie zabawki w kącie pokoju, których z pewnością kiedyś tu nie było. A więc założyła rodzinę…
- Lily usiądź, proszę – słowa docierają do mnie a ja z trudem siadam na kanapie.
- Kath… - słowa więzną mi w gardle i nie umiem wykrztusić ani słowa.
- Co się z tobą działo? – Ehh czyli od razu mamy przejść do konkretów, ale czego ja się właściwie spodziewałam? Że rozpłacze się na mój widok, uściska i nie wypuszczając z objęć zaproponuje herbatę? Raczej nie… choć może trochę? Tak z pewnością wita się siostry - przyjaciółki, których długo się nie widziało, a nie młodsze siostry, które trzeba było wziąć pod opiekę po śmierci rodziców.
- Nic się nie zmieniłaś… konkretna jak zawsze… - poczułam jak w moich oczach zaczynają pojawiać się łzy.
- No wiesz, to nie jest normalne, że pojawiasz się po takim czasie. Zniknęłaś z dnia na dzień…
- Przepraszam – łzy zaczęły spływać mi po policzkach, pięknie, już wcześniej było mi trudno mówić a teraz?
- Co się wydarzyło?
- To był Martin…
[Stefan]
Jadę z powrotem i zastanawiam się czy dobrze zrobiłem zostawiając Lily samą? Przecież to logiczne, że muszą porozmawiać i najlepiej im to wyjdzie sam na sam ale ja jestem od tego, żeby ją wspierać. Zawsze właśnie od tego byłem. Teraz nie mogę jej jednak pomóc. Muszę wracać do moich zajęć, do niej zadzwonię wieczorem, żeby dowiedzieć się czy wszystko w porządku. A co jeśli Kath nie przyjmie Lily? Co jeżeli nie pozwoli jej się tam zatrzymać? W mojej głowie zamigotała czerwona lampka i już miałem zamiar zawracać gdy pojawiła się nowa myśl. Nawet gdyby nie przyjęła Lily to pozwoli jej przecież skorzystać z telefonu i do mnie zadzwonić. Tak, tyle z pewnością zrobi. Gdy tylko samochód ponownie się rozpędził pojawiło się pytanie „Czy ona ma jeszcze mój numer?” Mało prawdopodobne! Od razu zjechałem na pobocze, muszę tam wracać. A co jeżeli wszystko będzie w porządku a ja panikuję? Cholera… Może zadzwonię tylko żeby spytać czy wszystko jest dobrze? Obracam telefon w dłoniach a w moim mózgu toczy się wojna, zadzwonić czy nie zadzwonić. W tej chwili jednak telefon sam zaczyna dzwonić – „Didl”. Oho…
- Halo? – odbieram połączenie.
- Stefan? I jak? Miałeś dać mi znać.
- Zapomniałem – nie było to kłamstwo, naprawdę zapomniałem, ale to i lepiej – wszystko w porządku. Już wracam.
- Już? Czyli Lily została u siostry?
- Tak, miały porozmawiać ale za chwilę chyba tam zadzwonię żeby się dowiedzieć, czy Lily na pewno będzie mogła tam zostać.
- Dobra, tylko tym razem daj mi znać co i jak. 
- Załatwione. A właściwie… co się tak martwisz?
- To chyba normalne, prawda? To ja ją uratowałem – słyszę, jak kumpel zaczyna się denerwować – poza tym wszyscy się martwimy.
- Dobra, zaraz ci napiszę – po tych słowach rozłączyłem się, a zieloną słuchawkę nacisnąłem przy tak dawno nie używanym numerze.
Po trzech sygnałach usłyszałem głos Katherine
-Słucham?
- Chciałem się upewnić, czy wszystko okej i czy Lily będzie mogła u ciebie zostać.
- Stefan… wszystko w porządku. Jestem surowa ale nie jestem potworem. Nie wyrzuciłabym jej przecież na bruk. Rozmawiamy, zadzwoń później, albo ona zadzwoni. Wszystko jedno.
- Dziękuję.
Po tej rozmowie wystukałem szybko wiadomość do Thomasa i ruszyłem dalej.

[Lily]
Opowiedziałam siostrze o wszystkim łącznie z tym co wydarzyło się poprzedniego dnia. Chyba najbardziej dziwiło ją to, że trafiłam akurat na Stefana. Cóż ukrywać, mnie także to dziwiło i dziwi nadal. Gdyby nie on… nie wiem co by ze mną było. Zresztą gdyby nie oni wszyscy, należą im się podziękowania, a szczególne Thomasowi, ale na to przyjdzie czas później. Siedzimy z Kath w ciszy spoglądając tylko na siebie, nagle dziewczyna wstaje, siada koło mnie i przytula. Przytula tak jak nie przytulała nigdy. Przytula jak matka. Czuję, że na jej policzkach także znajdują się mokre ślady, odwzajemniam uścisk i czuję, że wróciłam do domu.
- Lily tak się cieszę, że znów tu jesteś. Tyle się wydarzyło gdy cię nie było…
- Właśnie widzę – spoglądam na zabawki – czyżbym była ciocią?
- Owszem. Mam dwuletnią córeczkę. Jak się okazało gdy zaginęłaś byłam w ciąży. Bardzo przypomina mi ciebie gdy byłaś w jej wieku. Ma na imię Alice.
- Alice? – powtarzam nie wierząc w to co słyszę i wpatruję się w oczy siostry – jak mama…
- Tak, musiała mieć tak na imię – czuję ponowny potok łez i wiem, że Kath czuje to samo.
- Tak się cieszę – ściskam ją jeszcze mocniej.
***
Wchodzę razem z siostrą na piętro i staję przed drzwiami, które niegdyś prowadziły do mojego pokoju. Naciskam klamkę i lekko popycham drzwi, a moim oczom ukazuje się tak dobrze znane mi wnętrze. W pomieszczeniu nic się nie zmieniło, jest czysto jakby ktoś sprzątał tu regularnie. Z pewnością były wymienione firanki i tym podobne rzeczy ale tak jak wszystko zostawiłam, tak wszystko zostało. Na szafce przy łóżku dostrzegłam nawet książkę z zakładką. W moich oczach znów pojawiają się łzy, czyżby Kath liczyła na mój powrót, czyżby wierzyła, że będzie jak kiedyś? Jakby w odpowiedzi dociera do mnie głos siostry „Wiedziałam, że wrócisz, dlatego wszystko zostało bez zmian”, ponownie nie wytrzymuję i daję ujście łzom. Czuję dłoń na moim ramieniu i znów wtulam się w ramiona Katherine.
-Zostawię cię na chwilę samą… - mówi i wychodzi z pokoju, a ja zostaję w ciszy. Podchodzę do okna i przypatruję się zachowanemu w pamięci widokowi okolicy. Nigdy wcześniej nie doceniałam jak tu jest pięknie. Teraz to widzę i choć wiem, że wróciłam do domu to czuję się tu wyjątkowo obco. Jakbym już nie należała do tego świata. Czuję się jak oderwana od rzeczywistości i wklejona do obrazka w gazecie. Przez moją głowę przesmykają się myśli i pytania, na które nie znam odpowiedzi. Czy teraz gdy wróciłam do domu będzie dane mi być szczęśliwą? Czy dam radę? Czy poradzę sobie w normalnym życiu? Czy ten, który zniszczył moje życie jeszcze się w nim pojawi? Czy nadal będę miała oparcie w bliskich mi ludziach?
Widzę jak pod dom podjeżdża samochód. Wysiada z niego mężczyzna, choć nie widziałam go przez długi czas, bez trudu rozpoznaję w nim partnera mojej siostry. Obserwuję jak z pojazdu wyjmuje ciemnowłosą dziewczynkę… Alice. W tej chwili dopada mnie strach, nie mam pojęcia jak na moją obecność zareagują pozostali domownicy. Nie wiem, czy powinnam zostać tu i czekać na jakiś znak od Kath czy zejść na dół i się przywitać. Decyduję się na tę drugą opcję i na drżących nogach wychodzę z pokoju. Na schodach spotykam uradowaną siostrę…
-Lily, właśnie po ciebie szłam! Pamiętasz Alexa? – mówi i wskazuje na mężczyznę.
- Tak – odpowiadam nieśmiało, nie wiedząc jaki stosunek ma on do mnie i mojego powrotu.
- Lily, dobrze, że znów tu jesteś – mówi Alex i ściska moją dłoń – przynajmniej nie będę już musiał wysłuchiwać zamartwiania się Kath – dodaje ze śmiechem.
- Dziękuję.
- A to jest właśnie Alice – mówi moja siostra spoglądając z czułością na małą dziewczynkę, tkwiącą w ramionach taty.
***
Siedzę na łóżku zastanawiam się jak zacząć nowe życie. Co powinnam zrobić, jak przywrócić wszystko do normy. W ręce trzymam telefon i decyduję się zadzwonić do Stefana. Muszę mu podziękować za wszystko co dla mnie zrobił. Czuję jakby był moim aniołem, to właśnie w nim zawsze mogę znaleźć oparcie i mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni.
- Halo? – słyszę głos chłopaka w słuchawce.
- Stefan dziękuję Ci za wszystko. Nie uwierzysz ale przyjęli mnie jakbym nigdy nie zniknęła…
- No widzisz. Co rodzina to rodzina – od razu rozpoznaję, że cieszy się z mojego szczęścia.
- Ty nie jesteś moją rodziną a jednak zawsze mogłam na ciebie liczyć.
- Mogłaś i zawsze będziesz mogła.
- Jestem realistką i wiem, że nic nie jest na zawsze.
- Uwierz mi…
- Wierzę ale…
- Nie ma żadnego ale kochana…
- Stefan, ja już nie jestem „kochana” teraz twoim słońcem jest Marisa.
-Wiem ale…
- Nie ma żadnego ale – mówię śmiejąc się.
- Już zapomniałem jaka jesteś – odpowiada także śmiechem.
- Ludzie się zmieniają.
- Nie wszyscy.
- Wszyscy tylko nie w takim samym stopniu.
- Może masz rację.
- Jak zwykle. Ale za to, że zostawiłeś mnie samą to powinnam ci nagadać!
- Aaa tam, musiałyście porozmawiać same. Odezwę się jutro, a teraz muszę kończyć.
- Jasne, tylko jeszcze jedno! Wyślesz mi sms z numerem Thomasa?
- Z numerem Thomasa? Po co?
- Głupio pytasz. Może dlatego, że mnie uratował i chciałabym mu podziękować?
- Jasne, zaraz ci wyślę. A właściwie to pytał o ciebie gdy wróciłem więc na pewno się ucieszy.
- Dobrze. Pozdrów chłopaków. Buziaki.
- Trzymaj się siostra.
- Hahaha no tak… rodzeństwo – zaśmiałam się i rozłączyłam.
Otrzymałam obiecanego przez Stefana sms’a z numerem Thomasa. Nie wiem czego oczekuję po tej rozmowie, chyba niczego ale jednak muszę do niego zadzwonić i podziękować. W końcu to dzięki niemu tu teraz jestem. To dzięki niemu znów spotkałam bliskich mi ludzi. Wybieram numer i przykładam telefon do ucha. Po czterech sygnałach rozlega się głos Dietharta.
- Tak, słucham?
- Eeee cześć Thomas. Tu Lily.
- Lily? Cieszę się, że dzwonisz! – mówi z entuzjazmem, jakby naprawdę oczekiwał tego telefonu lub był mile zaskoczony.
- Muszę ci przecież podziękować. Gdyby nie ty, dalej… no wiesz.
- Nie musisz mi dziękować, nie oczekuję tego od ciebie. Musiałem ci pomóc.
- Nie każdy zrobiłby to na twoim miejscu.
- Nie wygłupiaj się, oczywiście, że każdy.
- Skoro tak twierdzisz – mówię zrezygnowana – w każdym razie, jestem ci ogromnie wdzięczna i mimo wszystko dziękuję.
- A jak bardzo jesteś mi wdzięczna?
- Bardzo? – zaczynam śmiać się do słuchawki bo wiem, że on teraz też się uśmiecha – Bardzo, bardzo.
- No to jak tak bardzo to jest pewna sprawa, jeżeli chcesz mi się odwdzięczyć.
- Zamieniam się w słuch.
- Dasz się gdzieś zaprosić? W przyszłym tygodniu będę miał trochę więcej wolnego czasu i chętnie spędziłbym jego część w twoim towarzystwie.
- No nie wiem…
- Chciałaś się odwdzięczyć.
- W takim razie nie mam wyjścia.
- Świetnie. Odezwę się.
- Dobrze. Dobranoc Thomas.
- Dobranoc Lily.
Po zakończonej rozmowie idę do łazienki i marzę już o łóżku. O moim łóżku. Gdy wtulam się w ciepłą pościel słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Dobrze, że nie odnosiłam telefonu na dół. Jak się okazało była to wiadomość od Stefana.

Dobranoc w nowym, lepszym życiu ;*
__________________________
Uwaga!  Jak widzicie pojawiła się zakładka "Informowani" jeżeli chcecie to zostawcie tam po sobie ślad, bardzo mi to ułatwi zadanie!
Kochane przepraszam! Wiem, że takie duże opóźnienie nie powinno mieć miejsca... właśnie rozpoczęłam ferie i choć wiem, że także będą zawalone nauką to nadrobię u Was zaległości, tylko dajcie mi trochę czasu ;* Co do rozdziału to mam mieszane uczucia, ale musiało się tu wreszcie coś pojawić. 
Dziękuję za wszystkie komentarze! One naprawdę motywują! Gdyby nie Wy, tego rozdziału dzisiaj by nie było. To Wy pomagacie mi tworzyć. Komentujecie więc motywujecie i dodajecie chęci do pisania więc zachęcam do pisania nawet tych najkrótszych komentarzy ;) 
Do następnego!